Pracownia Fotograficzna Kath

O co tak naprawdę chodzi z ogniskowymi

O co tak naprawdę chodzi z ogniskowymi

Nie jestem fotografem z wykształcenia, zatem cała moja wiedza pochodzi z doświadczenia: doświadczenia innych fotografów, mojego własnego również (a nawet zwłaszcza). Wykonując kolejne kroki w mojej fotograficznej historii, sięgałam do różnych źródeł, artykułów czy filmów, by zebrać jak najwięcej danych, zanim podejmę decyzje. Decyzje w fotografii oznaczają najczęściej spore wydatki, dlatego też w moim przypadku każda była poprzedzona długim szukaniem informacji. Czasami je znajdywałam, czasem nie do końca. To artykuł, który chciałabym, żeby ktoś dał mi do przeczytania, kiedy podejmowałam decyzję o zakupie kolejnych obiektywów.

 

Moje obiektywy – stan na rok 2024

Obiektyw 50mm 1.8

Nie posiadam już mojego pierwszego obiektywu. W 2012 roku nabyłam Tamron 17-70 2.8. Teraz wiem, że to, co uważałam za jego niedostatki, były po prostu moim własnym brakiem umiejętności, ale kiedy zobaczyłam zdjęcia zrobione pierwszą stałką – oczywiście 50mm 1.8 – sprzedałam go natychmiast. Jakość zdjęć, płytka głębia ostrości (oczywiście, światłosiła 2.8 jest naprawdę w większości wystarczająca, ale 1.8 mnie zachwycił), kremowy bokeh – „pięćdziesiątka” stała się natychmiast moim podstawowym obiektywem.

Obiektyw 24mm 1.4

Problem pojawił się, kiedy miałam sfotografować samochody w warsztacie. Bez możliwości odejścia (czyli oddalenia się fizycznie od obiektu – dość dużego w stosunkowo małej przestrzeni), przeczytałam wszystko, co się dało, na temat zakresu pola widzenia w różnych ogniskowych i podjęłam decyzję zakupu obiektywu o ogniskowej 24mm. Była to Sigma Art. (światłosiła 1.4), w teorii lepszy obiektyw od mojej pięćdziesiątki 1.8, ale w praktyce nie widziałam przesadnie dużej poprawy w jakości zdjęcia. Nie do końca rozumiałam, co mi nie pasuje. Teraz wiem, że… ogniskowa. Ale do tego dojdziemy.

Obiektyw 105 macro 2.8

Kolejnym tematem, z którym się zmierzyłam, były zdjęcia produktowe. O ile zdjęcia rzeczy dużych można z powodzeniem zrobić obiektywem 50mm, a z pomocą narzędzi prostowania – nawet 24mm, o tyle rzeczy naprawdę małe, takie jak np. zegarki, przy minimalnej odległości ostrzenia, wynoszącej kilkadziesiąt centymetrów, w kadrze są maleńkie. Zrobienie zdjęcia produktowego czegoś tak małego, bez potwornego przycinania kadru (czego efektem jest oczywiście turbo spadek jakości), to zadanie niewykonalne. Dlatego też moim kolejnym obiektywem było 105mm macro 2.8.

Obiektyw 14-24mm 2.8

Kolejny problem to zdjęcia niewielkich wnętrz. Hotelowe łazienki czy kuchnie w domach na wynajem to pomieszczenia o powierzchni kilku metrów kwadratowych i tutaj potrzebowałam ogniskowej znacznie mniejszej, niż moje 24mm. Przy dramatycznym deficycie szerokoogniskowych jasnych stałek na rynku (wiem, że jest Sigma 14 1.4, ale cóż, niedostępna…) – padło na zooma (o zgrozo) 14-24 2.8.

Obiektyw 70-200mm 2.8

Następnie postanowiłam nabyć tele, ponieważ lubię robić zdjęcia na torach wyścigowych, a tam 50 mm to zdecydowanie za krótko. Kupiłam zatem znowu zooma, 70-200 2.8. Gość ma swoje problemy, ale to temat na inny tekst.

Obiektyw 35mm 1.4

Kolejną inwestycją był 35 1.4. To obiektyw, który miał mi służyć do ciasnych reportażowych kadrów, jako ogniskowa, która dość dobrze replikuje naturalne ludzkie pole widzenia – 24mm za bardzo zniekształca, a mnie zależało na naturalnych proporcjach kadrów.

Obiektyw 105mm 1.4

I kiedy już myślałam, że mój arsenał jest pełny, zapragnęłam mieć prawdziwie portretowe szkło. W końcu robię czasem też portrety (portret samochodu to też portret!). Zachwyciły mnie zdjęcia portrecistów zrobione obiektywem 105 1.4, aczkolwiek miałam chętkę też na 85 i 135. Finalnie stanęło na 105, bo dowiedziałam się, że Sigma wstrzymuje produkcję tych obiektywów i poczułam nagły przypływ paniki na myśl, że mogę stracić szansę na to szkło. Kupiłam tego samego dnia i od tej pory praktycznie wykorzystuję je na każdej sesji (kto by pomyślał, nie jestem w sumie fotografem portretowym… ale to też temat na inny tekst).

 

Różnice między ogniskowymi

Dotąd decyzje podejmowałam na podstawie danych znalezionych w internecie, w artykułach czy filmach. Oglądałam zdjęcia innych fotografów i usiłowałam na tej podstawie wyciągnąć jakieś wnioski. Najwięcej informacji na temat różnic między ogniskowymi koncentruje się na fakcie, że im ogniskowa większa, tym bardziej odległy obiekt można sfotografować (nie tracąc cennych pikseli na bezużyteczne tło). Bardzo mało mogłam znaleźć informacji na temat innych różnic, a to fascynowało mnie – i zastanawiało – najbardziej. Dopiero po zgromadzeniu mojego arsenału i wielomiesięcznej pracy z każdym z moich szkieł nauczyłam się ich specyfiki. Postanowiłam zatem zrobić test „jabłka do jabłek” i czarno na białym pokazać, o co chodzi z ogniskowymi i tym, w jaki sposób mogą wspierać nasze kreatywne decyzje.

 

Stała odległość od fotografowanego obiektu

Pierwszy test polegał na powieleniu w istocie tego, co oczywiste: ogniskowa 200mm pozwala wypełnić kadr obiektem znajdującym się daleko od obiektywu. Jeśli zostajemy w tej samej odległości od obiektu, przy zmianie ogniskowych na coraz szersze, do kadru wprowadzamy coraz więcej tła. Porównaj te zdjęcia, wykonane przy 200, 105, 50, 35, 24 i 14 mm.

A teraz zobacz, jak wygląda porównanie kadru wykonanego 200 i 24 – przy powiększeniu takim, by gril syreny był na obu zdjęciach tej samej wielkości (mniej więcej). Pomijając koszmarne aberracje chromatyczne, oba kadry są praktycznie takie same. Linia syreny jest taka sama, ilość tła i jego proporcje – takie same.

ogniskowa 24mm po skadrowaniu

ogniskowa 200mm

ogniskowa 200mm

Oczywiście jeśli w tej sposób wytniemy syrenę z kadru zrobionego 24-ką, możemy takie zdjęcie co najwyżej wykorzystać na instagrama (moja niechęć do tej aplikacji jest tak ogromna, że napisałam na ten temat TEN tekst). Natomiast optycznie między tymi dwoma obrazami nie ma żadnych różnic. Innymi słowy, kompresja jest dokładnie taka sama. Nie jestem fizykiem i nie łap mnie proszę za słowa, ale oddalenie tematu od tła czy proporcje sylwetki tematu zdjęcia – pozostały niezmienione. Jedyne, co się zmieniło, to fakt wykorzystanie większej lub mniejszej części kadru (czyli dostępnych nam pikseli) na temat versus tło. A także rozmycie tła i walory stricte wizualne zdjęcia, ale to akurat nie jest wina ogniskowej (no nie całkiem).

 

Ogniskowa a temat wypełniający kadr

I tutaj dochodzimy do sedna mojego testu – do tego, w jaki sposób zmieniają się obrazy uzyskane z różnych ogniskowych przy założeniu, że temat zdjęcia ma wypełniać kadr. W tym celu zaczęłam robić zdjęcia od ogniskowej 200mm i przy każdej zmianie obiektywu zbliżałam się do syreny, tak by jej grill wypełniał kadr w mniej więcej takim samym stopniu. Oczywiście schrzaniłam to koncertowo i choć przy zdjęciu zrobionym 200, 105 i 50mm syrena faktycznie zajmuje mniej więcej 30% kadru, im szersze kolejne ogniskowe, tym syrena zajmuje kadru więcej (niechcący). Niemniej i mimo tego omsknięcia widać, że im dłuższa ogniskowa – tym sylwetka samochodu jest bardziej smukła i elegancka. Z kolei im ogniskowa krótsza (im szerszy kąt obiektywu), tym bardziej powiększają się elementy samochodu znajdujące się bliżej obiektywu, a hiper-proporcjonalnie zmniejszają elementy znajdujące się dalej. Przy ogniskowej 24 i 14 dochodzimy wręcz do karykaturalnych efektów. Skoro grill samochodu wygląda jak coś ogromnego, doczepionego do maleńkiej „budy”, to wyobraź sobie karykaturalny efekt przy portretowaniu ludzi: maleńka głowa doczepiona do ogromnego nosa!

Porównanie ogniskowych w warunkach studyjnych

Żeby wynik mojego testu był niekwestionowanie prawidłowy, zrobiłam ponownie w warunkach domowych, bardziej kontrolowanych, kolejne podejście – z krzesłem. Choć krzesło stoi na tle fotograficznym, nie zasłoniłam okien, żeby rzucane cienie stanowiły coś na kształt tła. Widzisz od razu, że na zdjęciu pierwszym (200mm) krzesło jest smukłe, nogi stykają się z podłogą praktycznie w jednej linii, a tło za nim jest cieniem mojego fikusa i niewiele więcej.

Im podchodzę bliżej z kolejnymi ogniskowymi, tym bardziej nogi „rozsuwają się” przy podłożu (utrzymywałam tę samą wysokość obiektywu), tym bardziej „odsuwa się” oparcie i nienaturalnie powiększa siedzisko. Tło także jakby „poszerza” się, pokazując więcej i więcej cieni rzucanych przez okno.

Innymi słowy w ten sposób można niezwykle kreatywnie podkreślić element kadru, który znajduje się najbliżej obiektywu, ponieważ będzie nienaturalnie większy w stosunku do wszystkiego, co jest choćby odrobinę dalej. Efekt ten nazywa się dystorsją i do pewnego stopnia, ale tylko pewnego, można go zniwelować w cyfrowych ciemniach, niemniej – nie po to używa się szerokokątnych obiektywów, żeby potem pozbywać się efektów, które dają. To prosta grafika, przedstawiająca, w jaki sposób zniekształceniu zostaje poddane tło: obiektyw bowiem „widzi” sferę, nie płaską płaszczyznę. Dlatego im bliżej tematu znajduje się aparat, tym bardziej „zakrzywioną” rzeczywistość widzi. Im dłuższa ogniskowa, tym fragment sfery, którą widzi, jest bardziej płaski.

Słowo o kompresji

Kompresja to, po ludzku mówiąc, pozorna odległość obiektu od tła, jaką możemy uzyskać w naszym zdjęciu dzięki zastosowaniu takie czy innej ogniskowej. Odległość od tła – czytaj: efektowne rozmycie tła, lub też uwzględnienie go w kadrze (bo tak, ogniskowa ma wpływ, jak widzieliśmy, nie tylko na zakres pola widzenia, ale także na rozmycie tła. Chcesz epicki bokeh? Bierzesz tele. Chcesz czytelny kontekst? Bierzesz 35, 24, etc). Często mówi się, posługując swoistym skrótem myślowym, że długa ogniskowa powoduje kompresję. Jak pokazałam na zbliżeniu zdjęcia zrobionego dłuższą ogniskową, kompresja jest dokładnie taka sama na zdjęciu wykonanym (z tego samego miejsca, oczywiście) i lufą 200mm, i słoikiem 14mm. To, co się zmienia, to zakres widzenia. Dlatego też tak naprawdę o kompresji decyduje nie obiektyw, ale ODLEGŁOŚĆ fotografa (czyli aparatu) od tematu zdjęcia. Choć ciąg przyczynowo-skutkowy jest tak prosty, że można po prostu podarować sobie jego środkowy człon 😊

 

OGNISKOWA –>  ODLEGŁOŚĆ  –> KOMPRESJA

OGNISKOWA –>…… —> KOMPRESJA

 

 

Wnioski: jaką ogniskową wybrać?

I tutaj dochodzimy do clue tematu: jaka ogniskowa najlepiej przedstawi temat, który chcemy sfotografować? Otóż moja rada będzie taka: nie chodzi o „najlepsze” czy też „prawidłowe” przedstawienie tematu, ale o efekt artystyczny, który odda to, co akurat dostrzegę w fotografowanym temacie. Jeśli mój model ma, jak pisałam wcześniej, ogromny nos, a ja wezmę 14-tkę, nos będzie wielki jak namiot na doczepionej z tyłu małej główce. Powstanie niezła karykatura. Natomiast jeśli wezmę 105 czy nawet 200mm, odejdę na odpowiednią odległość, żeby głowa wypełniała kadr, uzyskam w miarę równomierne proporcje twarzy (i ocalę dobre imię fotografa portrecisty). Jeśli chcę pokazać sytuację uliczną czy rajdową tak, żeby każdy poczuł się, jakby mógł tam być i widzieć to własnymi oczami, wezmę 35 lub max 50. Jeśli tło stanowi istotny element kontekstu, sięgnę raczej po 35 lub 24. Ale jeśli model, czy jest to samochód czy człowiek, pies, czy cokolwiek innego, jest opowieścią sam w sobie i tło tak naprawdę nie jest nam do niczego potrzebne – im dłużej od 50-tki, tym lepiej.

Kontekst jest ważny! Ogniskowa 35mm

Portret – ogniskowa 105mm

P.S. Ogniskowa to nie wszystko

Mając to wszystko już ustalone, nie byłabym fair, gdybym nie wspomniała o tym, że różne ogniskowe mają za uszami różne swoje narowy. Oczywiście im szerszy kąt, tym mniejsze możemy uzyskać rozmycie tła – jak widać na dociętym kadrze z 24-ki. Z kolei im dłuższa ogniskowa, tym trudniej (z ręki) uzyskać nieporuszony obraz, zwłaszcza w nienajlepszych warunkach oświetleniowych. Niemniej to wszystko 1) temat na inny tekst 2) rzeczy obgadane milion razy przez lepszych ode mnie 😊

 

Mam ogromną nadzieję, że to krótkie porównanie dało Ci jasność, jaka jest PRAWDZIWA różnica między ogniskowymi i w łatwy sposób dokonasz kolejnych wyborów co do Twojej ogniskowej, a co za tym idzie – co do stylu i efektu Twojej pracy. Powodzenia!!

 

I jeszcze jedno: opowiedziałam to wszystko w formie (długiej) poagadanki na youtube. Do podjęcia tego tematu sprowokował mnie fakt, że sama, szukając informacji o ogniskowych, nie znalazłam za wiele na temat dystorsji (pewnie nie umiałam szukać 🙂 i teraz postanowiłam trochę “oddać światu”, pisząc o swoich doświadczeniach z moim zgromadzonym przez lata arsenale. Dlatego też film jest po angielsku – bo i większość (znakomita… taka pod 100%…) materiałów, które oglądam w tym serwisie, jest w tym języku. Mam  nadzieję, że tekst/film okaże się pomocny 🙂 Powodzenia w Twojej fotografii!!

 

Spotkajmy się online